Obserwatorzy

Translate

niedziela, 27 stycznia 2013

Romantic box


        Nie jestem wyjątkiem.Kocham wszystko to co w swej urokliwości nawiązuje do minionych epok. Zachwycam się wyszukaną formą przedmiotów utrwalonych na starych obrazach i rycinach oraz na współczesnych fotografiach eksponatów muzealnych i zabytkowych wnętrz. Staram się dociec jak powstały, kto je wymyślił i kto je wytworzył..... Jakimi narzędziami pomocował się wytwórca ? Wszystko jedno; kunszt i mistrzostwo zadziwia. A przecież powstawały w małych pracowniach rzemieślniczych, manufakturach. Widać, że w ich wykonanie wkładano pasję i serce. Te przedmioty mają duszę, bo były dziełem rąk ludzi z duszą. Dziś w dobie rozwiniętych technologi większość powstających form jest uproszczona, tak jakby człowiek szedł na skróty. A nawet jeśli produkowane są wyszukane formy , nie jest to już nic nowatorskiego, tylko kopie tego co już było. I owszem zachwyca, bo staje się dostępne praktycznie dla każdego. Możesz to po postu mieć i cieszyć oko.Jednak z racji swej masowości traci urok i wartość.Stają się bezduszne; tak jak bezduszne są maszyny, które je wyprodukowały. Rękodzieło samo w sobie nawiązuje do starych tradycji rzemiosła artystycznego. Nawet jeśli jest z gatunku tych "naiwnych " to i tak w większości zachwyca ; bo ma w sobie to "coś" tę iskrę daru .... Problem w tym; nie jest konkurencyjne. A słowo " kryzys" powtarzane setki razy utrwala się w świadomości ludzi tak mocno, że dochodzą do wniosku, że na nic już ich nie stać. A na pewno nie na taki zbytek jakim jest produkt rękodzielniczy. Oszczędzają na niewiadomą przyszłość...
"Quo vadis, Domine?" 
Kocham więc odizolować się w swoim małym świecie i tworzyć takie drobiazgi, które mnie osobiście bardzo cieszą i ubogacają. Na to mogę sobie pozwolić. Bo na pewno, moje IQ nie pozwoli sobie na to aby ktoś sterował moim umysłem.
                                           

                  Dziękuję, że starczyło Ci cierpliwości aby to przeczytać i obejrzeć.
Ps.
Bardzo nie lubię jak ktoś kradnie moje pomysły.
Nie jest to ujmą dla mnie a tobie splendoru nie przyniesie.
 
10:14, kamanill , shabby chic  

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Zabawa w decoupage


          Bardzo lubię technikę decoupage. Od czasu do czasu wracam do niej. Ale robię to rzadziej niż bym tego chciała. Powód jest bardzo prozaiczny; nie mam już gdzie tego magazynować, że nie wspomnę o ekspozycji. Pod znakiem zapytania stoi w ogóle całe moje rękodzieło. Moje małe mieszkanie zamieniło się w pracownię rękodzieła. Ktoś zapyta; to dlaczego nie rozdajesz? A i owszem trochę rozdaję ale zaobserwowałam ciekawe zjawisko. W mentalności wielu ludzi występuje dziwne wartościowania tego typu rzeczy; sama zrobiła, więc nic ją to nie kosztowało. Kupione to zupełnie co innego. Z tym się nie mogę zgodzić. Można przyczepić się do wartości artystycznej lub prościej estetycznej przedmiotu ale nie do kosztów. Tworząc cokolwiek, zawsze ponosi się nakłady finansowe na zakup szeroko rozumianych materiałów dekoratorskich a te nie są wcale małe. Nie liczę tutaj nakładu pracy własnej i poświęconego czasu. 
Przykładowo: 
Proces ozdabiania butelki techniką decoupage trwa około tygodnia a całkowite jej utrwalenie to następny tydzień. W sumie dwa. W końcu aby wyschło te 16 czy 20 warstw samego lakieru potrzeba czasu. Zawsze powtarzam, ktoś kto tego nie robi nigdy tego nie docenia a z kolei trudno tego typu prezentami obdarowywać kogoś kto się tym zajmuje.Logiczne. Z tego względu postanowiłam odstąpić (oczywiście po kosztach) moje wymuskane butelki. Mam nadzieję, że komuś przypadną do gustu i skontaktuje się ze mną; kbkamanill413 @gmail.com 
Oto pierwsze z nich, które wystawiam "pod młotek";
Nr 1. "Stara winnica"
 




Nr 2 "Idzie wiosna"


 Nr 3. "Poranek"



 Nr 4 "Wspomnienie jesieni".

                         To be or not to be my hand made.
kamanill , decoupage  

wtorek, 8 stycznia 2013

Moja przygoda z haftem krzyżykowym


    Kiedyś haft krzyżykowy był moją namiętnością, podobnie zresztą jak haft Richelieu ale to inna bajka. Poświęcałam mu każdą wolną chwilę o ile można je nazwać wolnymi. Odbywało się to kosztem snu... Jednak młody organizm jest w stanie sporo wytrzymać. Powstało w tedy wiele ciekawych pozycji, choć może te pierwsze miały swoje małe mankamenty. Nie wiedziałam na początku, że należy uważać na kierunek nitki i że od tyłu nici powinny tworzyć kratkę. Śmieszne ale w tedy nie było internetu a wzory czerpało się z niemieckojęzycznej Burdy. Wyszywałam więc jak umiałam te swoje krzyżyki. Przeważnie były to obrazy, od małoformatowych, tematycznych serii, po duże formaty. Największy to obraz przedstawiający kobietę z epoki (kapelusz, parasolka, XIX w.) spacerującej z psem po plaży brzegiem morza. Format tego obrazu, to 90cm/70cm. Wisi w dolnym holu mojego dawnego domu. Dekada przerwy i powrót do dawnych upodobań. Na moje szczęście pozostało mi sporo muliny i innych gatunków przędzy. Te mam przy sobie i od czasu do czasu sięgam po nie. W przeciwieństwie do innych technik, haftowanie ma tę zaletę, że nie robi w mieszkaniu bałaganu. Zawsze więc, kiedy chcę się wyciszyć oddaję się tej właśnie technice. Zaprezentowane poniżej efekty mojego zmagania z igłą, są tylko elementami niezbędnymi do realizacji innych projektów, mających być wykonanymi w bliżej nieokreślonym terminie. Ważne, że mam wizję, tego co ma powstać a to traktuję jako etap jej materializacji.
 Dziękuję za odwiedziny i komentarze.
 
19:42, kamanill , haft