Obserwatorzy

Translate

wtorek, 8 stycznia 2013

Moja przygoda z haftem krzyżykowym


    Kiedyś haft krzyżykowy był moją namiętnością, podobnie zresztą jak haft Richelieu ale to inna bajka. Poświęcałam mu każdą wolną chwilę o ile można je nazwać wolnymi. Odbywało się to kosztem snu... Jednak młody organizm jest w stanie sporo wytrzymać. Powstało w tedy wiele ciekawych pozycji, choć może te pierwsze miały swoje małe mankamenty. Nie wiedziałam na początku, że należy uważać na kierunek nitki i że od tyłu nici powinny tworzyć kratkę. Śmieszne ale w tedy nie było internetu a wzory czerpało się z niemieckojęzycznej Burdy. Wyszywałam więc jak umiałam te swoje krzyżyki. Przeważnie były to obrazy, od małoformatowych, tematycznych serii, po duże formaty. Największy to obraz przedstawiający kobietę z epoki (kapelusz, parasolka, XIX w.) spacerującej z psem po plaży brzegiem morza. Format tego obrazu, to 90cm/70cm. Wisi w dolnym holu mojego dawnego domu. Dekada przerwy i powrót do dawnych upodobań. Na moje szczęście pozostało mi sporo muliny i innych gatunków przędzy. Te mam przy sobie i od czasu do czasu sięgam po nie. W przeciwieństwie do innych technik, haftowanie ma tę zaletę, że nie robi w mieszkaniu bałaganu. Zawsze więc, kiedy chcę się wyciszyć oddaję się tej właśnie technice. Zaprezentowane poniżej efekty mojego zmagania z igłą, są tylko elementami niezbędnymi do realizacji innych projektów, mających być wykonanymi w bliżej nieokreślonym terminie. Ważne, że mam wizję, tego co ma powstać a to traktuję jako etap jej materializacji.
 Dziękuję za odwiedziny i komentarze.
 
19:42, kamanill , haft  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz